Pierwszy transport więźniów z Tarnowa do KL Auschwitz 14 czerwca 1940 r.


Tarnowskie więzienie
Tarnowskie więzienie, zwane obecnie Zakładem Karnym, przy ul. S. Konarskiego 2 podczas II wojny światowej było więzieniem głównie politycznym. Przebywali w nim w większości młodzi więźniowie z Tarnowa i bliższych oraz dalszych terenów. Usuwano z niego więźniów  (na ogół politycznych), transportując na rozstrzelanie lub do obozów koncentracyjnych. Skazanych na śmierć (po odczytaniu im wyroków na korytarzu więziennym) gromadzono w tzw. celach śmierci (Abgangzelle), skąd o świcie lub zmierzchu zakuwano w kajdany, lub krępowano ręce drutem, ładowano na ciężarowe auta  i wywożono poza miasto.  Miejsc straceń w okolicach Tarnowa było wiele. Najczęściej był to lasy: „Buczyna” – Zbylitowska Góra, „Kruk” – Skrzyszów, a także lasy Pogórskiej Woli, Piotrkowic, „Sośnina” – w okolicach Pawęzowa i Śmigna. Nadto egzekucji dokonywano na pobliskiej górze św. Marcina. Nieco dalej w lasach wojnickich, zakliczyńskich. Niemcy starannie zacierali ślady swoich zbrodni przez sadzenie sosenek na grobach ofiar. Ponadto pod murem więzienia w Tarnowie i w jego pobliżu rozstrzelano około 100 więźniów[1].

Zamiast wywozu więźniów z tarnowskiego więzienia na masowe rozstrzelania, przygotowywano transporty do obozów koncentracyjnych lub karnych obozów pracy. Imienne listy więźniów przeznaczonych do wywózki sporządzone były przez krakowskie władze policyjne, lub ustalane na miejscu w tarnowskim więzieniu, w obecności przedstawiciela gestapo. W przeddzień planowanego transportu więźniów znajdujących się na listach umieszczano w specjalnych celach. Rano przed bramę więzienia podjeżdżały kryte auta ciężarowe z funkcjonariuszami gestapo i schupo. Więźniowie, gromadzeni grupami na więziennym podwórzu, musieli przebiegać do aut przez szpaler utworzony z tychże funkcjonariuszy. Czuwali oni nad tym, aby ładowanie przebiegało sprawnie i szybko. Liczniejsze transporty przewożono pociągami do miejsc przeznaczenia i wówczas ładowanie więźniów odbywało się na rampie kolejowej. Pod względem liczebności transporty były różne – od kilkudziesięciu do tysiąca i więcej osób. Obrazuje to poniższa tabela.

Transporty więźniów do Oświęcimia z więzienia w Tarnowie w latach 1940-1943[2]


W ewidencji więziennej pod datą 13 VI 1940 r. został odnotowany ów transport, jako „transport Auschwitz 753 osoby G.” (gestapo). Do Oświęcimia jednak przybyło tylko 728 więźniów, a nazwiska ich zastąpili SS-mani numerami od 31 do 758. W obozie Auschwitz znajdowała się już grupa więźniów kryminalnych z Sachsenhausen, którzy stanowili pierwszą kadrę więźniów funkcyjnych nazywanych „kapo”. Otrzymali oni numery od 1 do 30[3].

Pierwszy transport do KL Auschwitz
Powszechnie wiadomo, że pierwszy transport więźniów do KL Auschwitz przybył z Tarnowa. Była to znaczna grupa 728 Polaków, głównie ludzi młodych, harcerzy, studentów, członków podziemnych organizacji niepodległościowych, żołnierzy kampanii wrześniowej 1939 r., którzy próbowali przedostać się na Węgry do powstającej tam Armii Polskiej. W godzinach popołudniowych 13 czerwca 1940 r. w tarnowskim więzieniu wg przygotowanej listy wywołano z cel 753 więźniów. Następnie samochodami ciężarowymi przewieziono ich do budynku żydowskiej łaźni (mykwy), w celu dezynfekcji, dezynsekcji i kąpieli. O świcie 14 czerwca 1940 r. pod silnym konwojem, piątkami, więźniów przeprowadzono wyludnionymi z racji pory oraz rozkazu Niemców ulicami miasta z łaźni miejskiej z placu Pod Dębem ulicami Wałową i Krakowską na wschodnią rampę kolejową, gdzie wtłoczono do uprzednio przygotowanych wagonów[4].


Z relacji Adama Jurkiewicza
Po latach tak wspominał dzień 14 czerwca 1940 r. Adam Jurkiewicz:

„Ludziom cywilnym nie wolno było przebywać w tym czasie na ulicy. Okna miały być pozamykane, ale ukradkiem, spoglądając na boki, mogliśmy dostrzec, że w bramach, gdzieś znajdują się jakieś osoby, które obserwują nasz  przemarsz. Niektórzy nawet koledzy rozpoznali matki, które przyjechały w tym dniu z paczkami żywnościowymi, ale już nie mogły ich dostarczyć. Przeprowadzono nas obok dworca w Tarnowie, na rampę kolejową. Obok tej rampy, był ustawiony  skład wagonów osobowych, takich starego typu, gdzie wchodziło się z każdej strony wagonu, było wiele drzwi. Załadowano nas do tych wagonów, zupełnie spokojnie i w każdym przedziale nie wolno było tylko otwierać okien i siedziała Shutzpolizei z karabinem”[5].

Ze wspomnień Jerzego Bieleckiego
Wspomnienia Jerzego Bieleckiego, więźnia i uczestnika tego transportu, o opisanej akcji mówią następująco:

„Pochód wił się wśród ulic jak długi wąż – robił przy tym nieodparte wrażenie gnanego do rzeźni stada. Krzyki żandarmów przycichły, lecz nie ustały. Szliśmy poważni i przygnębieni. Byli wśród nas miejscowi tarnowianie – im chyba było najtrudniej. Choć trasa naszego marszu wciąż była pusta... mimo to gdzieniegdzie w oknach dało się dostrzec ukryte za firankami twarze. Spłoszone znikały szybko, aby za chwilę znów się ukazać. To oszołomione terrorem miasto w dwójnasób przeżywało wyjazd tak ogromnego transportu... W pewnym momencie rzucona niewidzialną ręką, upadła wiązanka czerwonych kwiatów, zdeptana wściekle butem idącego żandarma. Tak żegnał swoich więźniów poczciwy Tarnów: cicho... tajemnie... serdecznie”[6].

Wspomnienia Eugeniusza Cyby
W swoim tekście: „Oni byli pierwsi”, opisał tarnowską rzeczywistość w czasie drugiej wojny światowej. Opisał dokładnie, jak wyglądał pierwszy transport więźniów z tarnowskiego więzienia do KL Auschwitz. Należy zaznaczyć, że nie byli tam jedynie tarnowianie, ale również mężczyźni z innych miejscowości.

„Tarnów 14 czerwca 1940 r., godzina 5 rano. Dzień zapowiada się pogodny, słoneczny. Przed żydowską łaźnią ustawiają esesmani w piątkowej kolumnie 728 więźniów z tarnowskiego więzienia. Twarze ziemistoszare, wymęczone. Brudne, wymięte mundury wojskowe, wytarte bluzy, zniszczone jesionki, góralskie spodnie, sutanny, brązowe habity zakonne, granatowe mundurki gimnazjalne.

Więzienie w Tarnowie było punktem zbornym, gdzie Niemcy zebrali z więzień Sanoka, Jasła, Krosna, Rzeszowa, Sącza, Zakopanego i Krakowa Polaków uwięzionych w okresie od września 1939 do czerwca 1940 r.

Większość więźniów zebranych przed łaźnią to młodzież z całej Polski: studenci, podchorążowie, robotnicy i ci najmłodsi – harcerze, gimnazjaliści. Pokazują z chłopięcą dumą ukryte przed Gestapo harcerskie krzyże. Nieśli je jako symbol walki z okupantem, chcieli je przenieść przez granice do Francji, do armii gen. Sikorskiego.

W deszczowe jesienne dni i noce, w zimowe zadymki i mrozy 1939 i 1940 r., bez broni, przewodników, kontaktów organizacyjnych, jedynie z mapami, często wyrwanymi z atlasów szkolnych, głodni, zmarznięci, brnęli w metrowych zaspach śnieżnych karpackich gór. Szli na Węgry przez Słowację, przekraczali granicę w Zakopanem, Piwnicznej, Komańczy. Pragnęli dotrzeć do Francji. Krwawili z ran, wydawani w łapy Gestapo przez nacjonalistów ukraińskich i słowacką „Hlinkową Gardę". Zapełniali ponure cele więzień. Codziennie zbitych, skrwawionych chłopców przynoszono z Gestapo[7] do cel. Tam towarzysze ostrożnie układali zmasakrowane ciała na podłodze. Zapuchłe, zmiażdżone wargi szeptały: „Nikogo nie wydałem... nic nie powiedziałem... s.......m!"

Reszta więźniów zgromadzonych przed łaźnią to starsza wiekiem grupa działaczy robotniczych, adwokaci, inżynierowie, nauczyciele, księża, zakonnicy. Pierwsi organizatorzy i członkowie pierwszych organizacji konspiracyjnych, powstałych natychmiast, gdy umilkły ostatnie strzały kampanii wrześniowej.

Rano 14 czerwca, ustawieni w kolumnie piątkowej, otoczeni gęstym kordonem uzbrojonych esesmanów i policji, ruszyli ulicami Tarnowa w kierunku dworca.

Ulice puste, wymarłe. Niemcy ogłosili – pod karą śmierci – zakaz otwierania okien i przebywania na ulicach.

Cisza, tylko głucho dudnią buty kolumny. Wydaje się, że miasto śpi, ale Tarnów czuwa. Za szybami, za firankami smutne twarze, ledwo widoczne ruchy rąk. Znaki pożegnania, pocieszenia, współczucia.
W pewnym miejscu, zza rogu ulicy, wybiegła na chodnik staruszka cała w czerni. Rozwiane siwe włosy, czarna chusta. W wyschniętej twarzy ogromne, gorejące oczy. Przystanęła przed zbliżającym się esesmanem, oddychała ciężko. Wyciągnęła spod chusty paczkę, wskazując na maszerujące szeregi. Młody, dobrze wypasiony esesmański byczek nawet nie zwolnił kroku. W marszu, z rozmachem, rąbnął kolbą karabinu białą głowę staruszki. Upadła, na chodnik rozsypały się: cebula, chleb, smalec. Jęk rozległ się wśród szeregów.

Kolumna maszerowała dalej, szła ulicą Krakowską, pod wiaduktem, na dworzec. Na bocznicy czekał pociąg. Wśród ryków i bicia załadowano więźniów do wagonów.

Młodsi szeptali między sobą, myśleli o ucieczce. Niestety, było to niemożliwe. W drzwiach każdego przedziału stał esesman z bronią gotową do strzału. Na korytarzach rozstawiono dodatkowe posterunki.

Na krakowski dworzec wjechał transport w samo południe. Kraków witał więźniów hejnałem z wieży Mariackiej. Nie przeczuwali, że wielu z nich nigdy go już nie usłyszy”[8].

Ze strzępów wspomnień pani Marii Wiśniewskiej
Pani Maria w 1939 r. miała 19 lat. Od urodzenia tarnowianka. Często wystawała w długiej kolejce do sklepu mleczarskiego przy ul. Krakowskiej (obecnie sklepu „Reneta”) z bańką po marmoladzie, aby kupić mleko. Mieszkała wówczas przy ul. Krakowskiej.

„W dniu 14 czerwca 1940 r. rano przed godz. 5. (należy pamiętać, że obowiązywała godzina policyjna), ul. Krakowska była jakby wymarła. Wszystkie okna zasłonięte. Nagle słychać stukot butów o bruk. To prowadzą więźniów na rampę kolejową. Oczywiście skróconą trasą, aby jak najszybciej i najkrócej trwał przemarsz ponad 700 mężczyzn. Byli to więźniowie polityczni. Ukradkiem z wielu kamienic ktoś z głębi pokoi spoglądał na ulicę. Ktoś szybko rzucił z okna w stronę maszerujących wiązankę kwiatów – podeptał je SS-mann. Szturchając kolbami, poganiali prowadzonych na rampę. Wcześniej oficjalnie hitlerowcy zapowiedzieli o mającym się rano odbyć w dniu 14 czerwca przemarszu więźniów, lojalnie informując, że każdy, kto nie zastosuje się do rygorów i wymogów zostanie rozstrzelany. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odważyłby się sprzeciwić im i dobrowolnie wybrać śmierć. Przygnębiający i smutny był to widok”[9].



Wielu więźniów politycznych z czerwcowego 1940 r. tarnowskiego transportu przewieziono z Oświęcimia do innych obozów koncentracyjnych, znajdujących się na terenie III Rzeszy. Niewielu niestety doczekało upragnionej wolności. Cudem ocaleni dali swoje osobiste świadectwa ku pamięci potomnym. Upamiętniono ten fakt obeliskiem na pierwszym peronie tarnowskiego dworca PKP[10], a także pomnikiem usytuowanym vis-a vis byłej żydowskiej łaźni na placu Więźniów KL Auschwitz[11].

Paweł Glugla

Bibliografia

Opracowania:
1. Bielecki J., Pierwszy transport, [w:] Wspomnienia, Oświęcim 1965.
2. Cyba E., Oni byli pierwsi, [w:] Numery mówią. Wspomnienia więźniów KL Auschwitz, oprac. Z. Stochowa, Katowice 1984. 
3. Kozioł J., Pierwszy transport do KL Auschwitz, [w:] Encyklopedia Tarnowa, red. A. Niedojadło, Tarnów 2010.
3. Pietrzyk A., Region tarnowski w okresie okupacji hitlerowskiej. Polityka okupanta i ruch oporu, Kraków 1984.
4. Pietrzyk A., Tarnów – ostatni etap przed Oświęcimiem. W czterdziestą rocznicę wywozu z tarnowskiego więzienia pierwszego transportu więźniów politycznych do powstającego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, Tarnów 1980.

Czasopisma:
1. Pietrzyk A., Tarnowskie więzienie jako ostatni etap przed Oświęcimiem. „Zeszyty Tarnowskie", 1971, nr 3.

Strony internetowe:
1. Międzynarodowy Rajd Katyński, Zbrodnie niemieckie – KL Auschwitz. [Online].
Protokół dostępu: http://www.rajdkatynski.com/historia/zbrodnie-niemieckie.html?showall=1&limitstart.[10.04.2015 r.].

Fotografie

1. Element tarnowskiego pomnika Pierwszego Transportu do KL Auschwitz (fot. Paweł Glugla).
2. Dawna tarnowska mykwa (fot. Paweł Glugla).
3. Obelisk na tarnowskim dworcu kolejowym upamiętniający pierwszy transport więźniów z Tarnowa do KL Auschwitz 14 czerwca 1940 r. (fot. Paweł Glugla).
4. Pomnik Pierwszego Transportu do KL Auschwitz (fot. Paweł Glugla).
                                    
[1] Pietrzyk A., Tarnów - ostatni etap przed Oświęcimiem. W czterdziestą rocznicę wywozu z tarnowskiego więzienia pierwszego transportu więźniów politycznych do powstającego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, Tarnów 1980.
[2] Pietrzyk A., Region tarnowski w okresie okupacji hitlerowskiej. Polityka okupanta i ruch oporu, Kraków 1984, s. 173-174. 
[3] Szerzej: Pietrzyk A., Tarnowskie więzienie jako ostatni etap przed Oświęcimiem. „Zeszyty Tarnowskie", 1971, nr 3.
[4] Międzynarodowy Rajd Katyński, Zbrodnie niemieckie – KL Auschwitz. [Online].
Kozioł J., Pierwszy transport do KL Auschwitz, [w:] Encyklopedia Tarnowa, red. A. Niedojadło, Tarnów 2010.
[5] Tamże. 
[6] Bielecki J., Pierwszy transport. [w:] Wspomnienia, Oświęcim 1965, s. 18.
[7] Siedziba tarnowskiego gestapo mieściła się przy ul. Urszulańskiej 16-18, w dwu kamienicach przylegających do siebie, gdzie po przebiciu ścian zrobiono połączenie między obydwoma budynkami. 
[8] Cyba E., Oni byli pierwsi, [w:] Numery mówią. Wspomnienia więźniów KL Auschwitz, oprac. Z. Stochowa, Katowice 1984 , s. 19-20. 
[9] Relacja pisemna Marii Wiśniewskiej z 12 lutego 2001 r. w posiadaniu autora. 
[10] Odsłonięcie pomnika nastąpiło 14 czerwca 2010 r., (w 70. rocznicę pierwszej deportacji z Tarnowa do KL Auschwitz). Na bokach obelisku znajdują się nazwiska wszystkich więźniów z pierwszego transportu, a na jego froncie tablica z napisem: "14 czerwca 1940 r. z rampy dworca PKP Niemcy deportowali do Konzentrationslager Auschwitz 728 więźniów politycznych przetrzymywanych w tarnowskim więzieniu. Stali się oni pierwszymi ofiarami najtragiczniejszego w dziejach świata obozu zagłady, w którym hitlerowcy zamordowali półtora miliona ludzi różnych narodowości. W latach 1940-43 z Tarnowa do KL Auschwitz wywieziono w 50-ciu transportach 7 tysięcy więźniów. Cześć Ich Pamięci !”.
[11] Pomnik Pierwszego Transportu do KL Auschwitz – http://www.mmtarnow.com/2012/06/pomnik-pierwszego-transportu-do-kl.html