Jan Jandziś (1906-1990) – żołnierz AK
Prezentowany „Sosna” Jan Jandziś to
przykład skromnego żołnierza AK i jego udziału w powojennych
strukturach WiN-u w powiecie tarnowskim. Inspektorat Tarnowski o
kryptonimie „Sztuczne Nawozy”, „Wodospad” był najbardziej aktywny, a
zarazem najlepiej zorganizowany w strukturach Okręgu Krakowskiego WiN.
Inspektoratem kierował kpt. Zbigniew Rogawski „Oborski”, a od 1 czerwca
1946 r. Władysław Kowal „Sanecki”. Jan Jandziś dowodził grupą
dywersyjną struktur WiN-u, która na trwale wpisała się w pejzaż
powojennej historii Tarnowa i jego okolic[1].
Jan
Jandziś urodził się 7 marca 1906 r. w Staromieściu w powiecie
rzeszowskim. Matka z domu Walat ojciec Michał. W 1929 r. przyjechał w
okolice Tarnowa i zamieszkał w Świerczkowie. Zatrudniał się jak
większość z tamtych okolic mieszkańców w Państwowej Fabryce Związków
Azotowych w Mościcach. W roku 1931 przeprowadza się do Mościc. Ożenił
się w 1931 r., miał czworo dzieci[2].
Janek był spokojnym pracownikiem, dobrym ojcem wychowujący swoje
potomstwo na prawdziwych Polaków. Wojna zastała go jako pracownika
Azotów. Był dojrzałym, sprawdzonym 33- letnim młodym człowiekiem, żądnym
czynów. Zdawał sobie sprawę, że okupacja potrwa długie lata.
Prawdziwa
partyzantka dla „Sosny” rozpoczęła się na szlaku I Batalionu „Barbara”
16.pp AK, którym dowodził kpt.(mjr) „Leliwa” Eugeniusz Borowski.
Przeszedł z nią na dobre i na złe cały chlubny szlak bojowy.
Uczestniczył w najważniejszych bitwach i potyczkach, w trakcie
realizacji planu” Burza”, jak i dalszej walki. „Sosna” należał do 4
Kompanii „Ewa” w skład w której wchodzili : D-ca komp.,por. Michał
Steczyszyn „Kalina”, z-ca d-cy ppor. Jan Kozar „Krzyk”, D-ca 2 plut.,
por. Zbigniew Matula „Radomyśl”, Szef komp., plut. Bronisław Kotulski
„Żbik”, Gospod., st., sierż. Jan Jandziś „Sosna”. Żołnierze tej kompanii
pochodzili głównie z Mościc, a także z Tarnowa i okolic. Stan kompanii
wynosił w różnych okresach około 110 ludzi[3].
Zahartowany w bojach, ostrzelany w różnych akcjach[4],
„Sosna” nie zdawał sobie jeszcze sprawy jak ta zaprawa przyda mu się w
dalszej walce, ale już z rodzimym okupantem spod znaku UB oraz sierpa i
młota. Zebrane doświadczenia już niedługo miał przenieść na swój teren.
Wyzwolenie
w styczniu 1945 r., nie dla wszystkich było łaskawe. Byli akowcy
bardzo szybko zdali sobie sprawę że, to nie tak miało być. Miały być
laury, zaszczyty, ordery, za walkę z okupantem. Niestety złudzenia
prysły z chwilą przyjścia nowej narzuconej władzy. Zaczęły tworzyć się
nowe struktury Urzędu Bezpieczeństwa z doradztwem sowieckim. Bardzo
szybko w Tarnowie powstała milicja oraz PUBP, który miał za zadanie
niszczyć wszelkie struktury niepodległościowe jakie tworzą się w
powiecie tarnowskim. Aktywnym żołnierzem zbrojnego podziemia stał się
Jan Jandziś, oddany całym sercem wolnej Polsce i wierny przysiędze na
rotę Armii Krajowej. Urząd Bezpieczeństwa zasilają karierowicze,
donosiciele, osoby które chcą się przypodobać nowej władzy. Do jednej z
nich należał Julian Świątek[5], oraz doradca sowiecki Lew Sobolew[6].
Brutalność
młodego ubeka Świątka i jego działalność doprowadziła do podjęcia
decyzji o likwidacji. Nie była to decyzja wymyślona czy na pokaz.
Podjęto ją na podstawie szczegółowego i wnikliwego rozpracowania przez
wywiad, a w szczególności od umieszczonego w UB oficera śledczego
Zygmunta Wójcika „Korkociąg”, który był „wtyczką” WiN-u[7].
W
dniu 28 marca 1946 r., został wykonany wyrok. Grupa specjalna pod
dowództwem „Sosny” Jana Jandzisia w skład której wchodzili: Augustyn
Kurek i Roman Śledź, zaczaiła się przed domem por. Świątka (ul.
Staworolskiego 23), gdy Świątek o godz. 8.00 rano wychodził do pracy,
„Sosna”, który go znał wskazał egzekutorom, a oni oddali śmiertelne
strzały do ubeka. Romek Śledź odpiął pistolet od pasa zabitego,
następnie szybko wsiedli na podstawione wcześniej rowery i odjechali
przez nikogo nie zatrzymani w różne strony[8].
Pomysł wykonania wyroku był bardzo ryzykowny, ale liczono na
zaskoczenie i fakt, że bliskość PUBP osłabi czujność resortu. Różne
źródła podają odległości wykonania wyroku. Można jednak w przybliżeniu
podać, że działo się to 200 metrów od domu Świątka, a około 500 metrów
od Urzędu Bezpieczeństwa przy ul. Krakowskiej. Podawana jest też godzina
likwidacji Świątka. Jedne źródła podają 8.00, inne 9.00[9].
Akcja była przeprowadzona precyzyjnie i ze znajomością terenu, o czym
świadczy fakt, że osobnik podstawiający rowery odszedł spokojnie pieszo w
kierunku ul. Mościckiego, a późniejsze śledztwo nie dało żadnych
rezultatów[10].
Likwidacja ubeka Świątka dała dość pozytywne rezultaty. Nastroje
panujące w UB były przygnębiające. Co niektórzy zrozumieli, że nie można
bezkarnie prześladować społeczeństwo i czuć się panem ich losu. Kilku
bezpieczniaków jak podaje raport informacyjny UB, poprosiło o
przeniesienie a kilku wprost o zwolnienie z UB[11].
Społeczeństwo
odetchnęło. Pozostał jeszcze jeden problem. „Sowietnik” Sobolew. Była
to wyjątkowa kanalia, brutalna w swych śledczych metodach. Jego
przesłuchania zawsze prowadziły do ostrego bicia i wymyślnych tortur.
Arogancki i pewny siebie.
Likwidacja
w sprawie Sobolewa zapadła w Krakowie. Akceptacji dokonał kierownik
Okręgu WiN Kraków Wojciech Szczepański „Bartosz”. Postanowiono powierzyć
akcję po raz kolejny „Sośnie”, który przyjmując dowodzenie akcją nie
zgodził się na udział żołnierzy ze swojego oddziału, gdyż groziło to
dekonspiracją. Po pierwszym zamachu na Świątka byli zbyt znani i
kojarzeni w Tarnowie. Po drugie wyrok na Sobolewie miał być wykony
miejscu publicznym, a dokładnie na tarnowskim Burku. A po trzecie stali
się bohaterami! Jednakże pierwsza próba zamachu nie udała się.
Przydzielona do tego zadania grupa WiN z Szerzyn nie zachowała
należytych zasad konspiracji, a ponadto po wskazaniu przez „Sosnę”
Sobolewa, wyjmując broń nie zachowali należytej ostrożności co
spowodowało popłoch w śród ludności która tłumnie przebywała na placu
targowym. Wycofano się nie wykonując zadania. Akcja ta miała miejsce 4
września 1946 r.
Kolejną
próbę wykonania wyroku „Sosna” podejmuje z inną ekipą. Opiera się na
placówce z Woli Rzędzińskiej i chłopakach z Gumnisk. Cała grupa składała
się w większości z byłych żołnierzy 2 kompanii „Ewa” batalionu AK
„Barbara”. 10 września 1946 r. był dniem takim jak inne. Tarnowski Burek
tętnił życiem. Jandźiś wskazał Sobolewa żołnierzom Cielochy, który w
raz z Zauchą dokonali wyroku na „sowietniku”, wycofując się bez
przeszkód prawdopodobnie w stronę potoku Wątok lub w kierunku ul.
Wielkie Schody[12].
Dysponujemy
dzisiaj także ustną relacją świadka tamtych wydarzeń p. Antoniego Lisa z
Tarnowa który jako 6.5 letnie dziecko widział tamtego dnia to co
wydarzyło się naprawdę. Pan Antoni tak to wspomina...„ Bawiąc się z
rówieśnikami na podwórku kamienicy w której mieszkałem z rodziną przy
ulicy Panny Marii 2/2, dziś nr 15, usłyszeliśmy strzały z broni więc
wybiegliśmy na ulicę, czyli Burek, gdzie z góry placu targowego biegło
dwóch mężczyzn z pistoletami w dłoni, a za nimi biegła kobieta krzycząc
łapać bandytów. Uciekający przebiegli obok nas i pobiegli w stronę
Starego Cmentarza po moście który był odbudowywany przez pracujących tam
pracowników. ...Ponieważ już wtedy wiedziałem, że mój wujek kpr.
Stanisław Surdel ps. „Sęp”, był w partyzantce, starałem się zapamiętać
sylwetki obydwu partyzantów, czy aby jednym z nich nie jest on, bo po
wojnie słuch o nim zaginął. Obaj ci partyzanci z wyglądu utkwili mi w
pamięci na następne 10 lat i przez ten czas próbowałem ich rozpoznać w
śród mieszkańców Tarnowa. ...Pamiętam obydwu o śniadych cerach,
wysportowanych sylwetkach jeden ciut mniejszy od drugiego, różniący się
ubiorem i według mnie jeden miał na sobie jasny prochowiec. ...
Pamiętam, że pobiegliśmy po chwili do samochodu stojącego u góry placu
targowego, gdzie koło auta leżały zwłoki zabitego w kałuży krwi...[13]
Uczestnik
tamtych wydarzeń doskonale pamięta to wydarzenie. Spotykał się
niejednokrotnie z „Sosną” w latach 80-tych, na gruncie prywatnym[14].
Były to najbardziej znane zamachy dokonane prze grupę dywersyjną WiN-u.
Należy powiedzieć, że do rzadkości należały takie sytuacje. Można
polemizować czy musiało to nastąpić. Z całą świadomością odpowiadam, że
tak. Zagrożony był byt wielu żołnierzy tarnowskiego podziemia i ich
rodzin. Ponadto należało ukarać za barbarzyństwo metod stosowanych prze
UB i ich pomocników z NKWD. Z raportów UB jasno wynikało, że tego
rodzaje czynnych akcji podziemia AK pozbawiało je agresywności i
pewności siebie. Nie czuli się pewni jutra. Świadomość UB i MO, oraz
doradców z NKWD obniżyła się, gdyż zauważyli, że ludność może liczyć na
obronę. Zbrodnie popełnione nie uchodzą bezkarnie. To podnosiło morale
społeczne.
Grupa „Sosny”
wykonała jeszcze jeden wyrok śmierci na konfidencie UB Henryku Blatt ze
Szczepanowic. 2 lipca 1946 r. oddział Jana Jandzisia zatrzymał H.
Blatta w domu. Wyprowadzili go za wieś. Wyrok wykonał Wojciech Rajski
„Marzec”. Oddział Jandzisia wykonywał nie tylko drastyczne wyroki. Karał
chłostą zbyt aktywnych służalców nowej władzy ludowej. Szczególnym
oczkiem w głowie byli świeżo powołani adepci PPR-u, a także członkowie
SL. Wszystko to miało na celu uświadomić społeczeństwu, że przynależność
do komunistycznej partii jest zdradą i działalnością w interesie siła
narzuconego przez sowietów systemu. „Sosna” walczył także z rodzimym
bandytyzmem. Wykonywał liczne kary chłosty nawet na byłych żołnierzach
AK[15]. Oddział „Sosny” pozyskiwał
także środki na działalność WiN. Nie czarujmy się, w tym czasie nie
mieli sponsorów ze strony nowej władzy, czy instytucji. Musieli działać
siłą. Często rekwirowano pieniądze od instytucji państwowych, oraz osób
prywatnych o których wiedzieli, że posiadają zasoby pieniężne, a
sprzyjają władzy ludowej, mało tego donoszą na ludność która jest
przychylna działalności WiN-u. Konfiskowano często samochody ciężarowe,
osobowe. Nie obywało się przy tym bez ofiar. W czasie akcji na kasę
kolejową w Rzeszowie ginie zastępca dowódcy oddziału „Marzec” Wojciech
Rajski. Został zastrzelony przez funkcjonariusza MO. Niestety była to
wojna tylko z innym wrogiem, tym rodzimym-swoim. Bardzo dobrze obrazuje
wszelkie akcje zbrojnego podziemia wydany „Atlas 1944-1956”[16].
Doskonale w nim widać opór przeciwko sowietyzacji i zniewoleniu narodu
polskiego. Świetnie z ilustrowane mapy ukazują walkę Polaków o swój byt.
Jest też ukazany nasz wkład ziemi tarnowskiej w walce z UB i
sowietami. Może trochę spłycony i czytelnik czuje niedosyt, ale
tarnowskie struktury WiN-u miały swój zbrojny epizod i zostały
docenione w całokształcie walki o wyzwolenie[17].
Struktury
zbrojnego podziemia pomimo przychylności ludności, wiary w zwycięstwo
skazane były na przegraną. Tylko heroizm tych młodych ludzi i myśl, że
będą mogli żyć w wolnej niepodległej Polsce, bez obcych „doradców”
narzuconego systemu, dawała im wiarę i nadzieję na lepsze jutro. Mogli
liczyć tylko na siebie. Funkcjonariusze spod znaku UB, oraz doradcy
„sierpa i młota” robili wszystko by rozbić podziemie polskie. Niestety
bardzo dobrze zaczęło się to coraz częściej udawać. Przyczyny były
różne, od zwykłej zdrady, po coraz większą niechęć i zaangażowanie,
zmęczenie społeczeństwa wyniszczonego długą wojną. Brak nadziei na
następne lata. Często o wpadce decydował przypadek. Mieczysław Cieloch,
który wykonał wyrok na Sobolewie zastał aresztowany przypadkiem w noc
sylwestrową z 31 grudnia 1946 na 1 stycznia 1947 r. Pokazowy proces
odbył sie w gmachu Sądu Okręgowego w Tarnowie. Wyrok mógł być tylko
jeden. Kara śmierci, którą wykonano 7 lutego 1947 r., w więzieniu w
Tarnowie[18]. Pozostali uczestnicy
oddziału „Sosny” zaczęli się ukrywać w lesie, po rodzinach gdzie kto
mógł. Tropieni byli nieustannie. Całkowicie zawiesili działalność. Na
przełomie lat 1948-1949 tarnowskie UB wzmocnione z Krakowa
przeprowadziło szeroką akcję przeciwko działaczom którzy byli związani z
WiN. Aresztowano żołnierzy z oddziału „Sosny”. Kary były surowe. Wielu
skazano na długoletnie wiezienie. Augustyn Kurek i Roman Śledź dostali
karę śmierci, którą zamieniono na mocy amnestii na więzienie. Najdłużej
siedział Augustyn Kurek bo do 16 maja 1957 r. Inni wyszli w 1956 r.[19].
Przyszła też pora na Janka Jandzisia. Petla wokół niego zaczęła się
niebezpiecznie zaciskać. Otrzymał informację od „Korkociąga”, że UB jest
na jego tropie i lada chwila może zostać aresztowany. Zdawał sobie
sprawę, że na litość nie ma co liczyć. Ukrywał się do amnestii. Jego
atutem było to, że UB nie wiedziało nic o jego działalności w WiN.
„Sosna” na mocy amnestii ujawnia się 8 marca 1947 r. Nie ujawnił swojej
przynależności do WiN-u. Wydawało mu się, że będzie miał spokój. Wracał
do pracy na Azoty. Złudzenie nie trwało długo. UB przypomina sobie o nim
bardzo szybko, chcą zrobić ze „Sosny” swojego informatora. 24 czerwca
następuje próba werbunku. Paradoks historii, „Sosna” który wykonywał
wyroki na UB-owcach miałby teraz donosić! Nie wiedzieli jeszcze z kim
mają do czynienia. Rozmowa odbywał się na Azotach. Funkcjonariusze
straszą co mu zrobią jak nie podpisze zgody. Jandziś odmówił. Następuje
aresztowanie. Wieziony z Zakładów Azotowych do miasta Tarnowa wyskakuje
z samochodu i ucieka. Przedostaje się do Przemyśla, tam pod nazwiskiem
Józef Janiczek ukrywa sie w tamtejszym seminarium duchownym. Azylu
udziela mu bp Tokarczuk, nieprzejednany wróg komuny do dnia
dzisiejszego. Jandziś ukrywa się przez 4 lata w seminarium w Przemyślu. I
znów przypadek sprawia, że na jego drodze staje kolega, który jest
powiązany ze służbami wojskowymi[20].
Po
pięciu latach na mocy amnestii „Sosna” wyszedł z wiezienia. Wracił do
domu jest już październik 1956. Nadchodzi tak zwana odwilż, ale nie dla
byłych żołnierzy AK i WiN-u.
Oni
całe swoje życie będą mieli wypisane na sobie, „zaplutego karła
reakcji”. To są „żołnierze wyklęci”, dla nich nie ma miejsca w wolnej
Polsce rządzonej prze komunistów. Jandziś jest człowiekiem honoru,
jedzie do Przemyśla by tam podziękować swoim dobroczyńcom z seminarium
duchownego w którym dano mu schronienie, narażając ich całą społeczność
na ciężkie więzienie[21].
Jan
Jandziś „Sosna”, odszedł na wieczną warte do swoich kolegów w 1990 r.,
żołnierz niezłomny dla którego hasło Bóg-Honor-Ojczyzna, znaczyło coś
więcej niż to co wpaja się dzisiejszej młodzieży. To nie był pusty
frazes. On to miał zakodowane, z tym żył i niech tak pozostanie w
naszej pamięci. ... „Gdzie są chłopcy z tamtych lat...”
Wiesław Kutek
Bibliografia
Opracowania:
1. Atlas podziemia niepodległościowego 1944-1956, Warszawa 2008.
2. Derus S., Szli partyzanci, Lubaszowa 1994.
Czasopisma:
1. Biuletyn IPN, nr 1-2 , Warszawa 2008.
2. Pamięć i Sprawiedliwość, Pismo IPN, nr 1(5), Warszawa 2004.
3. Zeszyty Historyczne WiN-u nr 22, Kraków 2004.
Fotografie
1. Oddział AK „BARBARA” w którym służył „Sosna” (ze zbiorów Wiesława Kutka).
2. Burek, lata 30 - tu miała miejsce akcja „Sosny” (ze zbioru Muzeum Okręgowego w Tarnowie).
3. Miejsce w którym wykonany wyrok na Sobolewie. Antoni Lis wskazuje punkt w którym wykonano wyrok - lata obecne (fot. Wiesław Kutek).
[1] Na skutek narastających represji ze strony „nowej władzy” od maja 1945 roku spontanicznie tworzy się sieć struktur poakowskich. Przybiera ona nazwę Ruch Oporu Armii Krajowej (ROAK). W latach 1945-1946 utworzono w powiecie tarnowskim gminną sieć placówek które działały w : Tarnowie, Lisiej Górze, Klikowej, Gromniku, Ciężkowicach, Tuchowie, Pleśnej, Szerzynach,Gumniskach, Ryglicach oraz prawdopodobnie w Wierzchosławicach, a także w Mościcach. Działający WiN miał bardzo dobrze zorganizowaną bazę potencjału żołnierzy AK. Pamięć i Sprawiedliwość, Pismo IPN, nr 1(5), Warszawa 2004, s.142.
[2] Jan Jandziś z konspiracją akowską związany był we wczesnych latach 40-tych. Od 1942-1944 r., był dowódcą Placówki AK Mościce. Ponadto aktywnie uczestniczył w oddziale partyzanckim „Barbara”, był sierż., rezerwy, szefem 4 komp. „Ewa” I Batalionu 16. pp AK „Barbara”. (Relacja ustna i pisemna p. Antoniego Lisa z Tarnowa, pismo w posiadaniu autora z dnia 25.03.2008.r.) Zeszyty Historyczne WiN-u nr 22, Kraków 2004, s.6.
[3] Kompania „Ewa” działała samodzielnie do chwili dołączenia do baonu tj. 17.VIII.1944r.W składzie kompanii walczył wspaniały żołnierz cichociemny por. „Radomyśl”, Zb. Matula. W wyniku zdrady poległ w miejscowości Słona k/Zakliczyna 31.X.1944r., oraz trzech jego żołnierzy. W Słonej znajduje się obecnie pomnik poległych. Derus S. Szli partyzanci, Lubaszowa 1994, s.,54;280-288.
[4] Tamże, s., 173-183; 248-252;
[5] Julian Świątek ur.1.07.1925r., na Rzędzinie gm. Gumniska.Ukończył 6 klas szkoły powszechnej. W 1942 r., zdał maturę kupiecką, następnie pracował w Urzędzie Pocztowym Tarnów II. Od 1 marca 1945 r., należał do PPR. Ukończył kurs partyjny – polityczny. Popierany przez Komitet Powiatowy PPR .Zgłosił się na ochotnika do pracy w PUBP w Tarnowie. Od początku swej pracy wyróżniał się gorliwością i zaangażowaniem w pracy. Zdobył szeroką agenturę i wykazywał dużą ilość spraw rozpracowanych i wykonanych po linii politycznej. Za swoje zasługi od 1 II 1946 roku pełnił funkcję zastępcy szefa PUBP w Tarnowie. Miał tylko 20 lat. Zeszyty Historuczne WiN-u, nr 22, Kraków 2004, s.7-8.
[6] Kpt. Lew Sobolew tzw.„sowietnik”. Od 1946 roku wywierał decydujący wpływ na ważniejsze decyzje w rozpracowywaniu struktur niepodległościowych w powiecie tarnowskim. Był bardzo szybkim i brutalnym funkcjonariuszem NKWD. Przyczynił się do paraliżu podziemia i konspiracji młodzieżowej (1946). Był główną przyczyną wielkiej wsypy struktur WiN w Tarnowskim, czego efektem był rozbicie II ZG WiN. Tamże, s.10-11.
[7] Zygmunt Wójcik „Korkociąg”. Oficer śledczy PUBP w Tarnowie, Działał w strukturach wywiadowczych „Hetman”, jako wywiadowca tarnowskiej Rady WiN. Jego raporty uratowały wielu żołnierzy tarnowskich struktur. To na jego materiałach bazowano i postanowiono wykonać jak najszybciej wyrok na Świątku. Ponadto „Korkociąg” apelował , że istnieje groźba dekonspiracji jego osoby, gdyż podejrzewa , że UB jest na jego tropie. Drugim czynnikiem wskazującym na wyrok, była lista byłych żołnierzy AK, którą sporządzono do ich aresztowania, a posiadał ją Świątek. Tamże, s. 8 ; Biuletyn IPN, nr 1-2 , Warszawa 2008, s. 60-61.
[8] Zeszyty Historyczne WiN-u, nr 22, Kraków 2004, s.8-9. Zob. Biuletyn IPN nr 1-2, Warszawa 2008, s. 60.
[9] Raport informacyjny WiN-u mówi o godzinie 9.oo.Ta sama godzina widnieje w raporcie MO, określając godzinę zamachu bardziej precyzyjnie na 8.5o. Zeszyty Historyczne WiN-u, nr 22,Kraków 2004, s. 9.
[10] Prawdopodobnie w zamachu uczestniczyli także inni żołnierze. Mogli to byc : Tadeusz Puchala, Wojciech Rajski, oraz jakiś nieznany pracownik fabryki w Mościcach „Zenek”. Jedno jest pewne, że trzy osoby brały bezpośredni udział w wykonaniu wyroku, a kolejni byli wykorzystani do obstawy, lub przypisywały sobie rolę uczestnictwa. Tamże, s. 9.
[11] Tamże, s. 9-10.
[12] Zamachu dokonano przy tarnowskim Burku, a dokładnie przy ul. Św.Ducha. Kpt. Sobolew udał się samochodem w raz z żoną i kierowcą na plac celem zakupów. Gdy powrócił do samochodu do otwartych drzwi podbiegło dwóch młodych mężczyzn i oddali trzy strzały, po czym zbiegli. Sobolew zdołał jeszcze wyjść z samochodu, po czym upadł na chodnik obok samochodu. Tamże, s. 14.
[13] Relacja pisemna p. A. Lisa z Tarnowa z dnia 25.03.2008r.
[14] „Sosna „ przekazał p. Antoniemu także ciąg dalszy ucieczki. Potwierdził swój udział jako obserwatora wykonania wyroku, a nie strzelającego. Po wykonaniu wsiadł do dorożki na ulicy Targowej i spokojnie odjechał. I to jest możliwe. Ponadto bierność ludności nie wiązała się tylko z patriotyzmu, ale także ze strachu, co należy jasno sobie powiedzieć. Jak inaczej w takiej sytuacji zachowa się każdy z nas widząc dwóch mężczyzn wymachującymi pistoletami , krzyczących „ z drogi” ?. Tamże, relacja.
[15] Biuletyn IPN nr 1-2 , Warszawa 2008, s. 61-62.
[16] Atlas podziemia niepodległościowego 1944-1956, Warszawa 2008.
[17] Biuletyn IPN, Warszawa 2008, s.62.
[18] Tamże, s.62. Szczegóły o żołnierzach „Sosny” i ich chlubnych i niechlubnych losach, dotyczy to szczególnie R. Śledzia, odsyłam do Zeszytów Historycznych WiN-u nr 22, Warszawa 2004, s. 15-22.
[19] Jandziś w trakcie wieczornej przechadzki po Przemyślu spotyka kumpla z wojska, który niestety był informatorem służb wojskowych. Po wódce i wspomnieniach „Sosna „ zwierza mu się ze swoich perypetii, ubolewa nad swoim losem tułacza. I tak następuje koniec ukrywania się. Aresztowany 21 września 1951 r., zostaje przewieziony do Tarnowa. WSR w w Krakowie skazuje go na karę śmierci. Mocą amnestii złagodzoną na 15 lat więzienia. Relacja ustna p. A.Lisa z Tarnowa, oraz zob.Zeszyty Historyczne WiN-u nr 22, s. 19.
[20] „Sosna” po wyjściu z więzienia przez długi okres czasu pomagał przemyskiemu Seminarium. Pracował tam fizycznie i jak wspominają jego bliscy chciał w ten sposób wynagrodzić dobro które z narażeniem dano mu bezinteresownie. Często ciepło wspominał o. duchownego Jakiela i bp. Ablewicza, oraz swojego kapelana z AK kpt. Pyciora.
[21] Relacja ustna p. A. Lisa z Tarnowa.