Z tarnowskiej prasy międzywojennej – „Ucięta ręka na ulicy Tarnowa”
We wtorek miastem naszem wstrząsnęła sensacyjna wieść. Mówiono o morderstwie, zabójstwie, niektórzy nawet przebąkiwali, że nowy Landru[1] zjawił się tym razem w Tarnowie. Sprawa rzeczywiście przedstawiała się początkowo tajemniczo[2].
Jakaś przechodząca kobieta znalazła na ul. Wałowej, koło księgarni Seidena, pakiet, owinięty w papier. Po rozwiązaniu stwierdziła z przerażeniem, że w papierze znajduje się ręka ludzka. Krzyknęła z przestrachu i rzuciła pakiet na ziemię. Zrobiło się zbiegowisko, nadbiegł posterunkowy. Pakiet zabrano do komisariatu.
Lekarz miejski, dr Pilzer, skonstalował, że jest to istotnie dłoń ludzka, a mianowicie kobieca. Po bliższym zbadaniu tej dłoni okazało się, że do krwawej sensacji niema, na szczęście żadnych podstaw.
Znaleziona dłoń była wygotowaną i wszystko wykazywało, że jest to preparat anatomiczny. Najprawdopodobniej jakiś student medycyny czy lekarz, przechodząc, zgubił to. I tak krwawa sensacja tym razem spaliła na panewce. Tarnów niema swojego Landru.
Tekst wybrał Jarosław Zbrożek
Bibliografia
Czasopisma:
1. „Hasło” 1927, nr 51.
[1] Francuski seryjny morderca.
[2]. W tekście zachowano pisownię oryginału.